Historia jednego zdjęcia

Celem wstępu

Cześć, chciałbym się przywitać! Jeśli tu jesteś, to z jakiegoś powodu interesuje Cię tematyka fotografii, co niezmiernie mnie cieszy. Na mojej stronie wprowadziłem nową zakładkę – blog, która nieco Ci tę dziedzinę sztuki przybliży, a także postaram się opowiedzieć co nieco o swojej pasji, skąd się wzięła, dlaczego lubię to co robię, a także pokażę Ci, jak Ty możesz robić lepsze zdjęcia. Pokażę Ci od kuchni, jak wygląda moja praca i dowiesz się, dlaczego warto czasami powierzyć wykonanie zdjęć profesjonaliście. Opowiem też, jak do sesji zdjęciowej powinna się przygotować modelka, a także dlaczego warto sobie taką sesję zamówić. Poopowiadam też co nieco o wybranych zdjęciach, szczególnie mocnych, albo wartościowych dla mnie. Zapraszam do śledzenia tego bloga, będzie ciekawie i znając mnie – lekko humorystycznie.

O zdjęciu

Wypadałoby od razu powiedzieć coś ciekawego o fotografii widocznej w tym wpisie – wiąże się z nim lekko pijacka historia, jest to jedno z moich ulubionych zdjęć, no i wreszcie dużo o mnie mówi.

Pijacka historia

Wiecie jak zaczyna fotograf? kupuje/dostaje swoją pierwszą lustrzankę, ponieważ zwykły przestarzały kompakt, kupiony na studniówkę już nie wystarcza. To oczywiście dopiero początek wydatków. Do wykonania zdjęcia potrzebny jest jeszcze obiektyw, popularnie nazywany „szkłem” lub „słoikiem”. Studencki budżet pozwolił jedynie na stałogniskową 50tkę 1.8 z wolnym i niedokładnym autofocusem i obiektyw KIT-owy, często sprzedawany razem z lustrzanką, który zgodnie z nazwą jest do kitu. Mając już, wydawałoby się, fajny zestaw – okazuje się, że lustrzanka wcale nie jest lepsza od zwykłego kompaktu. Okazuje się, że w dzień i przy dobrym świetle nie ma problemu, ale w ciemniejszych warunkach złapać ostrość, czy dobrze wykonać nieporuszone zdjęcie wcale nie jest tak łatwo. Kupiłem więc błyskową lampę systemową, ot – taniego „chińczyka”, którego z powodzeniem używam do dziś. Do tego żarówkę błyskową, blendę i zestaw statywów z parasolkami oraz softboks. Z całym tym bajzlem, ale bez Sherpy (niestety) mogłem zacząć swoją przygodę z fotografowaniem ludzi.

Gdzie to wino?

Mamy już więc sprzęt, mamy +/- umiejętności, ćwiczone na kurzym jajku(serio, świetne narzędzie do nauki panowania nad światłem)/rodzinie itp. Pytanie brzmi – skąd wziąć modelki? Jak wiadomo – kobiety i wino = śpiew. Straszny ze mnie był męczybuła – wszystkie moje koleżanki na pewno dobrze o tym pamiętają – a jako, że wino trochę ułatwia pozyskiwanie obiektów do fotografowania –podczas spotkania w gronie znajomych przy winie męczenie buły przyniosło skutek i umówiłem się na pierwszą sesję fotograficzną, na którą miałem plan, gotowe pomysły i „gotowe na wszystko” (czyli że obiecały dać się sfotografować) dwie urocze modelki, które (przecież dobrze pamiętam że się zgodziłaś mi zapozować, nie marudź, siądź tam, chwyć te skrzypki o tak właśnie) po jakimś czasie i lampce wina – w końcu pozwoliły mi zrealizować moją wizję – i to nie jedną, a kilka. Wśród nich – to właśnie zdjęcie – światło pochodzi tu jedynie z lampy systemowej, umieszczonej w softboksie, a całość, zamocowana na statywie, który trzymał kolega – Emil, by światło padało bardziej z góry niż od strony aparatu. ostrość ustawiałem, dzięki lampce halogenowej, która skierowana była na przeciwległą do planu ścianę, dając wątłe, dyskretne i co najważniejsze – komfortowe dla modelek światło. To ważne podczas sesji zdjęciowej z niedoświadczonymi modelkami – każdy przed aparatem czuje się nieswojo – w końcu dawniej wierzono, że fotografia kradnie duszę;) Podczas sesji warto więc przygasić światło i polegać na lampach błyskowych – jeśli akurat tworzymy portret, źrenice są większe (jak u kota ze „Shreka”), a i odpowiedni klimat pozwala zapomnieć o tym, że ktoś celuje nam obiektywem w twarz. Ot cała historia jednego zdjęcia i tego jak wyglądał początek mojej przygody z sesjami fotograficznymi – pewnie do wcześniejszych etapów jeszcze wrócę, ale to już zupełnie inna historia.

P.S. Skrzypce.

Zapomniałbym o skrzypcach – to instrument, który dostałem w spadku po dziadku (czujesz, że rymuję?). Od dziecka kochałem i nadal kocham muzykę, stąd pewne elementy nawiązujące do muzyki często pojawiają się u mnie na zdjęciach.

+There are no comments

Add yours